Translate

poniedziałek, 30 marca 2015

Przepisy Pani Domu

Trochę mnie tu nie było...
Ale muszę przyznać, że weekend miałam iście kraftowy:)
Tworzyłam jak szalona i chyba pobiłam swój rekord - 18 godzin twórczej pracy  - w tym, w sumie około dwóch godzin przerwy.
Sami napewno rozumiecie, że w takim amoku człowiek nie myśli
o robieniu zdjęć i przygotowywaniu publikacji...

A teraz przechodzę do rzeczy:
Ponad miesiąc temu udało mi się zakupić upragnioną bindownicę. Połowę uzbierałam, a drugą połowę sfinansował mąż:) I teraz ma za swoje, bo obiad je koło bindownicy, przed talerzem ma druty, a kombinerki leżą koło widelca. No cóż - obiecałam porządki na Święta, a po świętach...zacznę śmiecić od początku:)

Wracając do bindownicy, to przekonałam się, że pewne emocje są nie do odgrzania. Pamiętam jak rok temu kupiłam Big Shota - tyle o nim marzyłam, tyle czekałam, że jak w końcu go dostałam, to przez miesiąc stał nie tknięty. Dopiero potem rzuciłam się na niego i maglowałam scrapki.
Podobnie było z bindownicą...

Oczywiście dzisiaj kocham obie te maszynki, ale czekanie...zabija pewne niepowtarzalne emocje, co nie oznacza, że miłość ulatuje:)

Ależ się rozpisałam...


No to dzisiaj serwuję mój pierwszy przepiśnik w 100% domowej roboty.


Tradycyjnie już - zakładeczka.


Papiery ("Palce lizać"), wkład i drut - Studio75.


Przepraszam za jakość zdjęcia powyżej.



Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny!

6 komentarzy:

  1. Wow, 19 godz twórczej pracy - to już normalnie etatowe dniówki wyrobiłaś ;) Czerwień bardzo mi pasuje do kuchennych klimatów. I do tego jeszcze krateczka - cudny przepiśnik.

    OdpowiedzUsuń
  2. to ty pracoholiczka jesteś! :-D
    a może raczej scrapoholiczka...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest bardzo klimatyczny, taki ciepły i domowy, a do tego wszystkiego ma w sobie duuuużo uroku :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę, jak ładny wyszedł. ;))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za poświęcony czas i pozostawione słowo...